Dla przeciętnego mieszkańca Europy Albania jest krajem trochę dziwnym, w pewnym sensie nawet egzotycznym. Tak właściwie to niewiele o nim wiadomo, w ostatnich latach w mediach więcej mówiło się chyba o Albańczykach w Kosowie niż o Albańczykach w Albanii. Kraj ten zawsze stał gdzieś na uboczu historii, czy to pod panowaniem Turków, czy pod rządami Envera Hodży, którego marzeniem było samowystarczalne państwo izolowane od reszty świata. Już sam język albański, niepodobny do niczego, w jakimś sensie świadczy o „inności” tego kraju. Mówiąc więc, czy pisząc o Albanii popada się często w stereotypy o tym, że jest biedna i zacofana, że drogi są w fatalnym stanie, rzadko nawet wyasfaltowane, że są wszędzie śmieci, że Albańczycy jeżdżą samochodem jak chcą, i że tym samochodem musi być koniecznie mercedes. I nawet jeśli jest w tym wszystkim trochę prawdy, to taki obraz Albanii jest bardzo niepełny, pozbawiony niesamowitego kolorytu, którym Albania wręcz emanuje. Nie można bowiem zapominać, że Albania to oprócz śmieci, dziur w drogach i mercedesów również cudowna przyroda, przepiękne góry oraz życzliwi i sympatyczni ludzie, których spotkaliśmy na naszej trasie.
Tirana nie zrobiła na nas jakiegoś oszałamiającego wrażenia, kilka miast i miasteczek albańskich już minęliśmy, a stolica była po prostu trochę większa, był większy smog, no i chyba ze dwa skrzyżowania z działającymi światłami.Obraz Albanii nie byłby kompletny gdybym nie wspomniała jeszcze o dwóch znakach rozpoznawczych, cechujących albański krajobraz, mianowicie o lavazhu (wym. laważ) i bunkrach. Lavazh jest to nic innego jak myjnia samochodowa, która znajduje się przy co drugim albańskim domu, a która składa się z myjki ciśnieniowej, gąbki, kilku młodych Albańczyków i wielgachnego transparentu „Lavazh”. Jest to chyba najpopularniejsza forma działalności gospodarczej w Albanii, i o dziwo dość dobrze prosperująca – w końcu kto chciałby jeździć brudnym mercedesem? Warto może jeszcze dodać, że spora grupa klientów lavazhy to auta na włoskich, czy greckich numerach, niemniej są to wszystko Albańczycy, którzy po prostu przyjechali na urlop do ojczyzny. Kolejny element krajobrazu albańskiego, którego nie sposób nie zauważyć, to bunkier. Podobno Hodża wybudował ich 800 tysięcy, czy to prawda – nie wiem, nie liczyliśmy... Sporo znajduje się zwłaszcza w okolicach przygranicznych, przy czym zdecydowana większość jest na tyle zniszczona i zaniedbana, że raczej nie są one w stanie pełnić swej pierwotnej funkcji. Dziś są raczej tylko urozmaiceniem pejzażu, wkomponowanym miedzy zakurzone skały i stada pasących się owiec.