Dziś jest wielka mgła, więc coż jeździć nie bardzo się da. Jedziemy do Mediolanu - postanowione. W zimie strasznie zamglony, w lecie podobno parny, ale tego niestety nie sprawdziliśmy. Zapuszczamy się w środek. Katedra robi wrażenie, podobnie jak cały Piazza Duomo i okoliczne budynki. Wszędzie pełno sklepów z drogimi i super drogimi rzeczami, głównie ciuchami, butami itp. W końcu „stolica mody”. Ludzie zabiegani. Przystojni mężczyźni całkiem nieźle ubrani. Kobiety często "przy kości" ale o długich nogach no i przede wszystkim odsłoniętych (pomimo niskiej temperatury). Gorącego temperamentu nie zabije nawet niska temperatura jak widać. Po kilku godzinach zwiedzania zaczęliśmy się robić głodni. Znajdujemy pizzerię z przystępnymi cenami. Wreszcie będzie można spróbować prawdziwej włoskiej pizzy. Taaak. Najgorszej chyba jaką w życiu jadłam. No cóż. Odwiedzamy salon firmowy Ferrari no i obowiązkowo Stadion San Siro (są z nami zapaleńcy piłki nożnej). Niestety czas nam na tyle tylko pozwolił, może będzie kiedyś nieco więcej Mediolanu w moim życiu.