Pristina

Jedziemy do Macedonii. Nie wiadomo jak, trafiamy do Kosova. Pomyłka pilota, zmęczenie materiału po festivalu. Prisztina jest dziś czysto albańskim miastem. Stolica Kosowa to prawdziwa europejska metropolia. Gdyby nie wszechobecne wojsko i policja oraz tu i ówdzie szczątki wypalonych serbskich domostw, można by zapomnieć o wojnie sprzed kilku lat i wciąż gorejącym konflikcie etnicznym. Stwierdzamy, ze skoro trafiliśmy tu przez pomyłkę, to może warto nie odwracać losu i zobaczyć jak to naprawdę wygląda. Wjeżdżamy na teren Kosowa, przejście graniczne - celnik pyta o ubezpieczenie na Kosovo.?????????????????? Jakie ubezpieczenie? wskazuje palcem budkę, która znajduje się 200 m dalej, ale już za granicą Kosova. Wjeżdżamy. Jednak chwilę później okazuje się, że ubezpieczenie jest dość drogie 250 Euro - żeby tylko przejechać przez Kosovo? Rezygnujemy i zawracamy. No i tu pojawiają się schody. Kolejny celnik przy wyjeździe nie chce nas wypuścić, żądając ubezpieczenia. Tłumaczymy mu całą zaistniałą przed chwilą sytuację, niestety niewiele do niego przemawia. Nie chce nas wypuścić. Wskazujemy na celnika, który nas wpuszczał jako na świadka całej króciutkiej historii, ale gdzieś nagle zniknął. Wtedy orientujemy się, że to ich gra, mająca zapewnić danie im jakiegoś "skromnego" pieniążka. Na szczęcie po jakimś czasie udaje się nam wybrnąć z sytuacji, bez szkody dla naszych portfeli. Obieramy kierunek - Macedonia - Ochryd.

Komentarze (0)