Dotarliśmy na miejsce. Ozora, mała wioska, jakieś 100 km od Budapesztu. Co roku odbywa się tam festiwal muzyki trance. Festiwal trwa kilka dni i odbywa się pod gołym niebem. Niestety wstęp na tę imprezę jest płatny, jej koszt to około 50 Euro ( co roku ta kwota nieco się waha. Pod względem miejscówki mi osobiście się nie bardzo podoba ( ale to miejsce ma ogrom zwolenników), cała impreza ma miejsce w dolinie na ogólnym zadupiu. Jednakże po przekroczeniu bramki weszłam w jakiś dziwny, pozytywny klimat. Dekoracje i trud włożony w cały festival poprostu zaskakuje, Ci co pojadą będą mieli niezapomniane wrażenia. Festiwal trochę przypomina małą osadę; wszystko starannie rozplanowane i bardzo, ale to bardzo zbliżone do natury ( prysznice pod chmurką, a ścianki zrobione z bel siana, eko jedzenie, kiermasze z rozmaitymi pierdułkami: biżuteria, odzież, instrumenty itp.) Ludzie bardzo mili dla siebie, pozytywnie nastawieni do życia, takich relacji nie spotyka się na żadnych innych imprezach. Zero agresji i nienawiści. Jedyne co nie pasuje do tej idylli to samochody, którymi Festiwalowicze przyjechali i niektórzy nakręceni prochami i acidami ludzie, ale to szczegół, na który starałam się nie zwracać uwagi. Jeśli chodzi o muzykę? Wypas szczególnie dla osób którzy jej słuchają, mnie osobiście interesowała scena chilloutowa, tam można było się przenieść w inny świat :niebanalna muzyka + dekoracje + OTT + SHPONGLE (tym bardziej, że zagrali na niej panowie, którzy tym rodzajem muzyki się bawią, czarują i wprowadzają w stan nieważkości - i to było dla mnie mega wypasem na całym festiwalu). Była również scena główna, na której naprawdę wiele się działo ( ja nie jestem trancerką, więc można by było pomyśleć, że nawet tej sceny nie odwiedzałam, ale własnie , że nie. Klimat który tam panował zalewał nas jak tsunami. Po prostu nie dało się w tym nie uczestniczyć.) I jeszcze jeden wypas dekoracyjny: kryształy, które szczególnie fajnie wygladały nocą.I w tak w błogiej atmosferze zleciało 4 dni. W tym roku była tylko jedna niedogodność na festiwalu - brak pogody, niektórym podczas ulewy odpłynęły domki (namioty) hihihihi.